poniedziałek, 17 listopada 2014

01. Irytujące

 Nie możemy kochać do­mu, który nie ma swe­go ob­licza i w którym kro­ki są poz­ba­wione sensu.
Przemierzałam stare mury Hogwartu w nieskazitelnym nastroju. Dostałam P z eliskirów, dzięki Snape'owi, mój plan na ten semestr nie okazał się aż tak złowrogi jak sądziłam, a profesor Flitwick zlitował się nad nami i przełożył sprawdzian z zaklęcia odpychajacego na następne zajęcia. Do tego wszystkiego, czekała mnie jeszcze tylko jedna lekcja w tym tygodniu i będę mogła odpocząć. Powoli skierowałam się na błonia, by udać się na lekcję opieki nad magicznymi stworzeniami. Z daleka dostrzegłam swoją klasę. Wszyscy stali wokół prowizorycznego stołu zrobionego z dość sporego, gładkiego kamienia. Pojawił się profesor Keetlemburg z zadowolną miną.
- No, uczniowie!- rzekł rześko.- Po wielu negocjacjach z ministerswem, w końcu!- uniósł palec wskazujący by zaznaczyć ważność swojej wypowiedzi.- Udało mi się dostać pozwolenie na posiadanie 20 memortków.- wskazał palcem na dziwne wzniesienie przykryte starym, lnianym materiałem.
Za nic bym nie powiedziała, że pod tym strzępem materiału są zwierzęta. Było zupełnie cicho, nic się nie ruszało. Profesor Keetlemburg wyprzedził moje myśli.
- Pewnie dziwicie się, dlaczego tu jest tak cicho, prawda?- omiótł każdego po kolei wzrokiem.- Dlatego...-ułożył ręce na biodrach.- że te zwierzątka są nieme. Dopiero pod koniec życia mogą wydać jakikolwiek dźwięk. Ale to później.- machnął ręką podchodząc żwawo do wzniesienia. Rozejrzał się jeszcze po wszystkich tworząc sztuczne napięcie, poczym jednym sprawnym ruchem  zerwał materiał. Moim oczom ukazało się kilkanaście drewnianych klatek, z małymi niebiesko-różowymi ptakami, poruszjących dziubkami, jednak rzeczywiście niewydające żadnych dźwięków.- Tak więc, to właśnie ich będzie dotyczył kilkumiesięczny projekt. Będzie pracować w parach, oczywiście.- spojrzałam porozumiewawczo w stronę Severus'a. Wiedziałam, że będzie moją parą.- Nie, nie dobierzecie się sami. Ja was podzielę, a właściwie to...- wyjął z kieszeni płaszcza skózany woreczek.-To los was podzieli. Podchodźcie do mnie, w środku są wasze nazwiska. Będę wyczytywał kto kogo wylosował. Podchodźcie pojedyńczo.
Wszyscy ustawili się naprzeciwko profesora. Zrobiło się chwilowe zamieszanie, ale po minucie już pierwsza osoba zmierzała by wylosować swoją parę. Chodź wiedziałam ,że to praktycznie niemożliwe, wciąż liczyłam, że wylosuje Snape'a, lub on mnie. Za chwilę podejdzie Severus, oby padło na mnie. Spoglądając wzrokiem na kartkę popatrzył na mnie zawiedzionym wzrokiem i ruszył w stronę Emmet'a Corner'a, wysokiego bruneta z Ravenclaw'u. Nagle usłyszałam, jak Keetlemburg wyczytuje moje nazwisko. Coś przeskoczyło mi w brzuchu, aż bałam się spojrzeć, kto na mnie trafił. Przczucie mnie nie myliło, przy profesorze stał nie kto inny niż ten głupkowaty James Potter. Był odrażający. Bądź co bądź, nie prezentował się wcale tak źle... Ale tu nie o wygląd chodziło, tylko o tę dojrzałość jedenastolatka i głupkowaty wyraz twarzy. No i te małe, wirujące oczka wiecznie wypatrujące kłopotów... albo Snape'a. Miałam z nim pracować nad wspólnym projektem przez kilka miesięcy? To był żart.
- No, no. Tego się nie spodziewałem.- oświadczył z cwaniackim uśmiechem. Nie odwzajemniłam go.
- Nie masz się z czego cieszyć.- oświadczyłam cierpko.
- Co ja takiego zrobiłem?
Nie odpowiedziałam, tylko obdarzyłam niezadowolonym spojrzeniem. Powinien wiedzieć, że nie lubię go za to, co robi Snape'owi. Był próżnym i zadufanym w sobie egoistą. Profesor Keetleburg wręczył każdej parze po jednej klatce.
- Moi drodzy, na dzisiejszych zajęciach, właściwie waszym jedynym zadaniem będzie oswojenie waszego podopiecznego. Tak, aby sie was nie bał. To bardzo płochliwe zwierzęta, z resztą jak każde ptaki. Możecie to zrobić na wiele sposobów: karmienie, sprawia, że zwierzęta szybciej się oswajają, dotyk oraz mówienie do niego również jest bardzo skuteczne. Możecie mu nawet nadać imię, jeśli chcecie - wymamrotał machając ręką - Dobra, do roboty!- przetarł ręce po czym chwycił swój notes i zaczął w nim coś zapisywać.
Spojrzałam na mojego towarzysza.
- Może znajdziemy sobie miejsce do siedzenia?- zaproponował mierzwiąc swoją czarną czuprynę. Pewie brakowało mu jeszcze tylko lusterka do pełni szczęścia. Nie odpowiadając, ruszyłam w stronę stosu drewna, by wziąć sobie pieniek. James powędrował za mną. Chwyciłam ze stosu średniej wielkości pieniek i z lekkim trudem go podniosłam.
- Nie żartuj. Pomogę Ci.- powiedział chwytając kawałek drewna od spodu, co bardzo mnie odciążyło, ale nie chciałam mu tego uświadamiać.
- Spokojnie. Poradzę sobie.- oświadczyłam zbierając siły i odsuwając się od niego. Przeszłam kilka metrów i rzucając pieniek na ziemie otarłam pot z czoła.
- Skoro tak...Może chodźmy dalej. Tu mi się nie podoba.- oświadczył rozglądając się z cwaniackim uśmiechem. Podrzucił pienek do góry jakby ważył kilka gramów i ruszył dalej. Wzięłam głęboki wdech i przewróciłam oczami. Dlaczego akurat on? Każdy, tylko nie on. Ruszyłam dalej. Widziałam, że co chwila zerka na mnie, a ja w odpowiedzi tylko przewracałam oczami.
- Może jednak chcesz żebym Ci pomógł?
- Nie.- odpowiedziałam zadyszana. Wyminęliśmy już prawie wszystkich uczniów, i byliśmy prawie przy skraju lasu.- Tu jest dobrze.- powiedziałam w nadziei, że w końcu się zatrzyma. Obrócił się do mnie i omiótł wzrokiem całą scenerię.
- Nie.- wymamrotał marszcząc brwi.
- To wiesz co?- rzuciłam prowizoryczne krzesło na ziemię.- Tak, proszę, noś sobie ten cholerny pień.- powiedziałam z impetem wskazując na drewno leżące na trawie.
Odwrócił się i spojrzał na mnie zadumanym wzrokiem.
- Kilka sekund temu, nie chciałaś mojej pomocy.- rzekł odwracając głowę, ale byłam stuprocentowo pewna, że na jego twarzy znów maluje się ten głupkowaty uśmiech.
- W takim razie, zatrzymujemy się tu.- oświadczyłam stanowczo siadając do swoim pniu.
- Jak chcesz.- wzruszył obojętnie ramionami i zrobił to samo co ja, tylko mniej dynamicznie.- To co z nim zrobimy?- wskazał brodą na ptaka podskakującego wesoło wewnątrz klatki.
- Nakarmimy?- zapytałam nie oczekując odpowiedzi. Siegnęłam po mój podręcznik do torby i zaczęłam szukać tematu dotyczącego memortków. W tym czasie Potter głaskał naszego małego podopiecznego.- Mam. "Ptaki te, żywią się jagodami, barówkami oraz drobnymi owadami, oraz młodymi liśćmi jadowitej tentakuli, gdyż jako nieliczne mogą trawić toksyny wytwarzane przez tę roślinę. Nie należy podawać im kwiatów ciemiernika, gdyż może to zaburzyć pracę ich układu oddechowego, ptak może się udusić."- czytałam na głos zapis z podręcznika. James przetrał oczy.
- Dobra, damy mu jagód.- oznajmił po czym ruszył w kierunku najbliższego krzewu. Wrócił po chwili z kilkoma owocami w ręku - Chcesz mały? Chcesz?- Uklęknął przy klatce, wyciągnął memrotka i delikatnie podał mu jedną jagodę. Spojrzał na mnie - Do ciebie też musi się przyzwyczaić. - bez slowa uklękłam obok niego i wyciągnęłam rękę. James podał mi kilka jagód, przy okazji jego opuszki palców delikatnie musnęły wewnętrzną część mojej dłoni. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że zrobił to celowo, jednak zostałam zmuszona to przemilczeć. Ptak chwycił swoim małym dzióbkiem jagodę. Był naprawdę słodkim stworzeniem. Całą główkę miał w pastelowo różowej barwie, zaś przy szyi barwa stopniowo przechodziła w błękit, z akcentami różu na skrzydłach i ogonie.
- Chyba nas lubi.- oświadczył zerkając w moją stronę.
- Ciebie nie da się lubić.- powiedziałam odwracając głowę i wzrokiem wypatując Snape'a. Nie mogłam go znaleźć.
- Co ja takiego zrobiłem?
- Nic.- uśmiechnęłam się sarkastycznie i przewróciłam oczami. Czy naprawdę był taki głupi?- I tak poproszę o zmianę partnera.- Chwilę badał mnie wzrokiem pełnym wyrzutu, lecz chyba chciał to zatuszować.
- I do kogo niby cię przydzieli?- powiedział wskazując palcem na inne pary.- Każdy ma partnera.
- Nie zaszkodzi spróbować.- wzruszyłam tylko pogardliwie ramionami. 
Czekałam na moment, gdy profesor Keetlemburg ogłosi koniec zajęć. Gdy to się stało, wszyscy zaczęli w szybkim tempie rozchodzić się w różne strony. Nieśmiało podeszłam do profesora siedzącego na wysokim kamieniu, znów zapisującego coś w notatniku.
- Tak?- spojrzał na mnie znad kartek.
- Profesorze, chciałam się dowiedzieć czy jest możliwość zmiany partnera?- zapytałam robiąc miłą minę. Kątem oka zauważyłam stojącego nieopodal Jamesa wraz ze swoją bandą, jednakże bacznie mnie obserwującego.
- Nie, absolutnie nie.- oświadczył stanowczo nadal pisząc.
- Ale pan nie rozumie.- głos mi zadrżał.
- Powiedziałem nie, Panno Evans.- znów na mnie spojrzał.- Gdybym spełnił twoją prośbę, nagle zeszłyby się tu tłumy, prosząc o to samo.- pomachał mi palcem przed twarzą. Czyli postanowił użyć najoczywistrzej wymówki na świecie.
- Ale..
- Żadnych "ale" Panno Evans. Marsz do zamku rozkoszować się weekendem, dobrze?- uśmiechnął się, jednak wiedziałam, że musiał się do tego uśmiechu zmusić. Odwróciłam się i bezsilna i zrezygnowana ruszyłam do zamku.
Po drodze dogoniłam Snape'a, który chyba również nie był zadowolony ze swojego towarzysza, jednak pewnie nie tak bardzo, jak ja.
- Jak tam Emmet?- zapytałam podbiegając do niego od tyłu.
- Jakby to powiedzieć.- zmrużył oczy.- Sportowo.- spojrzał na mnie.
- Sportowo?- powtórzyłam, nie wiedząc, do czego zmierza.
- Przez cały czas nadawał mi o Quiddich'u. W kółko, i w kółko, i w kółko.- rysował dłonią w powietrzu kręgi z niezadowoloną miną - Nazwał naszego memrotka Kafel - dodał z ironicznym uśmiechem
- Nie jest tak źle. Ja jestem z Potter'em.- powiedziałam zrezygnowana.
- Widziałem. Chodźmy bo nas dogoni.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że Snape po prostu się go bał. Miał prawo i w pełni to rozumiałam. James był arognacki i lubił bawić się cudzym kosztem. Zwłaszcza jego kosztem.
- Byłam u profesora Keetlemburga, żeby zmienił mi parę. Na darmo.- oświadczyłam.- Kilka miesięcy.- uniosłam ręce ku niebu jakby przeklinając Boga.- Za co?!
Severus uśmiechną się lekko.Weszliśmy do zamku.
- Zobaczymy się na obiedzie, dobrze?- odparłam kierując się na górę.
- Dobrze.- odpowiedział schodząc do lochów.- Do zobaczenia.
Ruszyłam do dormitorium. Gdy weszłam w powietrzu unosił się jak zwykle zapach palonego drewna. Kilku Gryfonów siedziało przy stoliku w kącie rozmawiając, a dwóch innych grało właśnie w szachy. Ja rzuciłam się na kanapę przy kominku, aby złapać trochę tchu. W końcu weekend, wyśpię się i pozajmuje swoimi sprawami. Usłyszałam dźwięk ponownie odsuwającego się portretu Grubej Damy i do pokoju wspólnego wpadła banda Pottera, robiąc przy tym ogromny hałas. Ich głośna rozmowa i śmiechy echem odbijały się po ścianach pomieszczenia. Dość.
- James, ty kretynie, cholerny cwaniaku.- mówił Syriusz. Nagle Potter wychwycił mnie wzrokiem i wyglądał na lekko zaskoczonego. Szybkim krokiem skierował się wraz z przyjaciółmi do sypiali, nie mówiąc już ani słowa.
Zaczęłam intensywnie zastanawiać się nad tym, co zrobić, żeby nie być z nim w parze. Nic dobrego nie przychodziło mi do głowy. Może  by tak powiedzieć, że mam alergię na ptasie pióra? Nie, to zbyt słabe. Wyciagnęłam z torby podręcznik od Zaklęć i Uroków i zaczęłam powtarzać sobie informacje o zaklęciu odpychającym. Czas wlókł się niemiłosiernie, a pora obiadu nie chciała się zbliżyć. Jakież piękne byłoby moje życie, gdyby Severus został przydzielony do Gryffindoru. Fakt faktem, nie pasował tu w ogóle. Ale często zastanawiałam się, jakby wyglądało moje życie gdybym została przydzielona do Slytherinu lub jakiegokolwiek innego domu. Cóż, na pewno nie musiałabym tak często znosić Pottera. Każda część jego ciała mnie irytowała. Do tego ten głos, zbyt pewny siebie wyraz twarzy, sposób chodzenia, sposób bycia, potargane włosy jakby nie domknął okna w pędzącym pociągu i te wyciągnięte koszule, niedopięte, generalnie wszystko bez jakiegoś ładu i składu. Jednym słowem, idiota. Dobrze, że następne zajęcia dopiero w środę. Przypomniałam sobie nagle, że przecież czytam książkę, prześledziłam oczami tekst, nie docierało do mnie już ani jedno słowo, więc trzesnąłam okładką i wrzuciłam lekturę do torby. Ruszyłam na obiad.

*

 - Cześć.- przywitałam Severusa szczerym uśmiechem siadając obok niego. Spojrzał na mnie znad kartki, którą czytał ze marszczonymi brwiami.
- Przyszedł list od matki.- rzucił zwitek papieru na stół, tak, że ślizgnęła się kilka centymetrów po blacie, a on sam zaczął masować sobie skronie.
- Co jest?- zapytałam łapiąc go za ramię by dodać otuchy.
Snape od zawsze miał problemy w domu. Było mi z tego powodu, bardzo przykro, a i tak cokolwiek bym zrobiła, nie mogłam mu pomóc. Gdy go poznałam często był cały posiniaczony, smutny, mówił, że boi się o swoją mamę. Niedługo potem pojechaliśmy do Hogwartu. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, aż do momentu gdy w wakacje przed trzecim rokiem poszłam do niego by go odwiedzić. Otworzyła mi jego mama, zapłakana, widziałam, że jej skroń krwawiła, jego ojciec siedział przy kominku, z nogami na stole, paląc fajkę i czytając gazetę. Snape siedział w kącie w kuchni z twarzą ukrytą w kolanach. Wtedy powiedział mi wszystko, już od dawna wiedziałam, ale wtedy pierwszy raz usłyszałam to z jego ust. Jego ojciec był okrutnym, bezlistosnym człowiekiem, nietolerującym wszystkiego, co magiczne. Gdy Severus zaczął wykazywać magiczne zdolności próbował go zabić, jego matka zmuszona była zostać z mężem, gdyż groził jej, że powie prawdę o świecie czarodziejów. Już dawno przestała go kochać, z upływem lat zmienił się nie do poznania. Bała się, a jedyną osobą, która trzymała ją w nadziei był Severus. W każde wakacje odliczała dni do jego powrotu do szkoły. Ona została tam, sama z jego ojcem, a Snape, cały czas żył w strachu, bo nie wiedział czy jego matka jest bezpieczna.
- Boi się.- ukrył twarz w dłoniach.
Przytuliłam przyjaciela najmocniej jak umiałam.
- To silna kobieta, Da sobie radę.- wiedziałam, że to co mówię jak tak idiotyczne jak moja wiedza z eliksirów, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy. Naprawdę współczułam mu, jednak nie byłam najlepsza w rozwiązywaniu problemów. Nie chciałam już go męczyć dopytywaniem się, więc nie dodałam już ani słowa. Wiem, że nie lubi o tym rozmawiać.
Przez chwilę utkwitł wzrok w leżącym na stole liście.
- Idę jej odpisać, nie mam ochoty na jedzenie.- wstał z miejsca delikatnie wyrywając się z moich objęć - Idę do salonu, zobaczymy się później.
Z tego wszystkiego i ja straciłam apetyt, jednak mimo wszystko postanowiłam nałożyć sobie chodź trochę sałatki. Będąc sama postanowiłam, że poczytam książkę. Wyciągnęłam ją z torby i przytrzymałam jedną ręką, drugą posługując się widelcem. Kątem oka zauważyłam, że ktoś siada naprzeciwko mnie, jednak zignorowałam to. Nagle ta tajemnicza osoba wyrwała mi z dłoni książkę jednym sprawym ruchem.
- Potter! Oddawaj to.- z zaskoczenia widelec wypadł mi z ręki i poleciał pod stół.
- "Duma i uprzedzenie"?- zapytał spoglądając na okładkę.
Nachyliłam się pod stół aby siegnąć widelec. Oczywiście, leżał sobie spokojnie tuż przy butach James'a. Nie miałam ochoty na żarty, zwłaszcza z nim. Z nim nigdy nie miałam.
- Oddaj.- powiedziałam jeszcze raz stanowczo wyciągając rękę w jego stronę. Popatrzył na mnie raz jeszcze znad okładki, czytał pierwszą stronę.- No już!
W końcu podał mi ją z cwaniackim uśmiechem.
- Dowiedziałem się czegoś.- rzekł opierając łokcie o stół i pochylając głowę ku mnie jakby chciał mi zdradzić tajemnicę.- Wiesz co powiedział profesor Keetlemburg gdy ty mnie wyzywałaś?
Przewróciłam oczami i chciałam coś odpowiedzieć jednak ugryzłam się w język by jak najmniej czasu tracić na dyskusję z Potter'em.
- Co?
- Mamy zadanie domowe. Profesor twierdzi, ze projekt nie obowiązuje nas tylko i wyłącznie na lekcjach.
- I?
- I mamy na następną lekcję przygotować jadłopis dla naszego podopiecznego i coś tam jeszcze, nie wiem, nie słuchałem dokładnie.- wzruszył ramionami.
- Skąd to wiesz?- zmrużyłam oczy, przecież mógł zmyślać.
- Od Dorcas Meadowes. Chcesz, to się jej zapytaj.- oświadczył bawiąc się czystym talerzem.
- Zapytam.- uśmiechnęłam się sarkastycznie i wróciłam do lektury
 Cała sytuacja irytowała mnie coraz bardziej. Co ten cały Keetlemburg sobie wyobraża? Czy on chce, żebym wylądowała w skrzydle szpitalnym  nerwów?
- To jak, kiedy odrabiamy zadanie domowe?- zapytał
- Nigdy.- skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
- Nie wiem jak ty, ale mi zależy na ocenach, Evans.- oświadczył naśladując mój gest jakby szukając kolejnej zaczepki.
- Niewatpliwie.
- Oczywiście.- rzekł wyluzowanym głosem i napotkał moje piorunujące spojrzenie. Uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.- Przepraszam Evans, ja po prostu uwielbiam Cię denerwować.

~~

Jak podoba się pierwszy rozdział? Czekam na opinie, komentarze i uwagi od Was. Do następnego rozdziału! 

10 komentarzy:

  1. Dopiero trafiłam na ten blog, ale urzekł mnie niezmiernie twój styl pisania. Naprawdę. Kocham relacje, które budujesz między bohaterami. Taka prawdziwa przyjaźń między Snape'em i Lily, są cudowni. No i w twoim opowiadaniu, jako jednym z nielicznych, Snape nie kojarzy mi się z takim mówiąc w przenośni "frajerkiem z tłustymi włosami", tylko takim pogubionym, uczuciowym chłopakiem. Poza tym, James jest taki słodki. Po prostu genialne! Poza tym chciałam wspomnieć, że zajrzałam do zakładki "Boahterowie". Właściwie zdziwiłam się bardzo, bo doszłam do wniosku, że ta odsada pasuje idealnie, naprawdę, aktorzy na tych gifach sprawiają wrażenie, idelanie pasujących do swojej roli, charakteru. Gdyby miał powstać film o Lily i James'ie (byłoby pięknie) to taka obsada zdecydowanie by przeszła! Przepraszam niezmiernie, że piszę z anonima. Jestem u dziadków, hasła do swojego konta nie pamiętam i nie mogę się zalogować.
    Weny, weny, duzo weny!
    Gladiamour

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, zgadzam się z koleżanką wyżej: James jest słodki <3. I musisz wiedziec, że ten blog już siedzi sobie zapisany w moich zakładkach, a mam ich tam niewiele.
    Nija

    Ps. Jak znajdziesz chęci i czas wpadnij do mnie, może Ci się spodoba. Też Huncwoci i Lily: http://hej-evans-umowisz-sie-ze-mna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. W pełni zgadzam się z Gladiamour, jesteś cudowna! To opowiadanie jest wspaniałe, masz lekkie pióro i widać, że wiele pomysłów.
    Opisywany przez Ciebie James jest genialny. Mimo że za nim nie przepadam (ani za młodą, ani za starszą wersją), to myślę, że u Ciebie się do niego przekonam. Także Severus jest pomysłowo przedstawiony - tak krucho i samotnie. Uwielbiam Twoje wydanie Lily - ogółem, to opowiadane jest mistrzostwem.
    Wiem wiem, że Ci słodzę, ale wprost nie mogę się powstrzymać - jesteś prawdziwą perełką i strasznie się cieszę, że nasze drogi się zeszły:)
    Ściskam Cię serdecznie i z niecierpliwością oczekuje nowego rozdziału!!
    Czarna
    Ps. Czy mogłabym liczyć na informowanie o nowych notkach?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, za miłe słowa. Wiele dla mnie znaczą.
      Sciskam mocno,
      Favez
      Ps. Oczywiście, że tak. Z wielką chęcią. :)

      Usuń
  4. Wiesz, ja naprawdę nie lubię Snape'a. Ale jak tak tego bloga, to myślę, że ty możesz to zmienić. Takie lekkie to opowiadanie. Miło się czyta, nie nudzi same zalety. Jestem ciekawa, czy w twoim opowiadaniu Lily będzie mieć, jakieś przyjaciółki. Ale myśle, że nie, bo nie uwzględniłaś ich w postaciach. No, ale nie była bym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła. Nie będę ci mówić, że James ma latać za Lily i wrzeszczeć „Umówisz się ze mną, Evans?”, bo to twoje opowiadanie. Chodzi mi o stół. Teraz pewnie pomyślisz „powalona, jakaś”, już wyjaśniam. Napisałaś, że Lily usiadła ze Snape'em, a oni powinni siedzieć według domów. Wiem strasznie się czepiam. Ale preferuję zasadę „Twój blog, Twoja historia, Twoja koncepcja, Nie Mój biznes”. No i jeszcze jedno, bardziej rada. Zdrabniaj troszkę tego Snape'a np. Sev lub Severus. To jej przyjaciel, nie myśli o nim jak Snape, raczej Sev *miły uśmiech*. Naprawdę cudnie wczuwasz się w Lily. Prawie zapomniałam, popełniłaś jeszcze jeden błąd (wiem, wredna jestem). Miałaś tam taki jeden nagły zwrot, że raz jesteś Lilką, a później piszesz jakbyś to obserwowała i znów Evansówną. Było naprawdę genialnie (użyłam już tylu słów, że nie wiem co napisać). I nie przejmuj się krytyką, pewnej dziewczyny, która zwie się Luna, bo masz się czym pochwalić. Troszkę się rozpisałam. Nie przedłużając, niecierpliwię czekam na kolejny rozdział. Masz talent dziewczyno!
    Całusy!

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, ja się z krytyki cieszę, bo po pierwsze, popełnię mniej błędów w przyszłości, po drugie, wiem, że ktoś czyta moje opowiadanie z zainteresowaniem i poświęca mu uwagę, co jest chyba najlepszą nagrodą dla autora. Dobrze, że zauważyłaś to o Severusie, nie zwracałam na to jakoś szczególnie uwagi. Teraz zacznę. Przeczytałam jeszcze raz cały rozdział, jednak nie mogę nigdzie znaleźć tego fragmentu, o którym napisałaś na końcu. To dlatego, że ja nigdy nie zauważam u siebie błedów, nawet gdybym czytała rozdział sto razy i tak coś pominę. Tak czy inaczej, dziękuję niezmiernie za miłe słowa, ale i też za znalezione błędy.
    Również całuję.
    Favez

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeej, James jest uroczy! <3 No więc jestem zachwycona! :3 Wspaniały rozdział, interesujący jak i zabawny. :D Jestem ciekawa co dalej wymyślisz Lily i Jamesowi. ;)

    Nie przedłużając, pozdrawiam serdecznie, życzę duuużo weny i czekam na kolejny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Literówki i zmiany w narracji.

    OdpowiedzUsuń
  8. 37 year old Nuclear Power Engineer Bar Brumhead, hailing from Madoc enjoys watching movies like Defendor and Tai chi. Took a trip to Rock Drawings in Valcamonica and drives a Bugatti Veyron 16.4 Grand Sport. strona

    OdpowiedzUsuń